NianiaOgg
szeptucha ADMIN
Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 5860
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 18:56, 06 Lut 2014 Temat postu: Biblijny Bóg był kosmitą? |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Czy za relacjami o Jahwe i aniołach kryją się tak naprawdę przybysze z kosmosu? Zwolennicy teorii "paleokontaktu" jako dowody przytaczają fragmenty Starego Testamentu, w których mowa o "Bożym rydwanie", tajemniczym obiekcie "kavod", który osiadł na Synaju, a nawet ludziach "zabranych do nieba". Czy mają rację?
W 1962 r. we Francji ukazała się książka "Les Extraterrestres" ("Istoty pozaziemskie"), której autor, Paul Misraki (1908-8 twierdził, że za częścią cudownych zdarzeń opisanych w Starym Testamencie kryła się działalność gości z kosmosu. To oni mieli odpowiadać za wizje Jahwe, aniołów oraz widziany przez Ezechiela "Boży rydwan".
REKLAMA
Poglądy Misrakiego - znanego kompozytora muzyki filmowej - zainspirowały Ericha von Dänikena (ur. 1935) i innych zwolenników teorii "paleokontaktu". Według niej u zarania cywilizacji doszło do kontaktu między człowiekiem a obcą inteligencją, czego ślady zachowały się w mitach, legendach i świętych tekstach.
Stary Testament zawiera wiele opowieści sugerujących, że Izraelici mogli wziąć obcych za Boga. Chodzi nie tylko o słynną wizję Ezechiela, ale również "słupy" prowadzące Żydów po pustyni, obiekt, który wylądował na Synaju czy "wzięcie" do nieba Henocha i Eliasza.
"Kavod spoczął na Synaju…"
Na bezpośrednie wzmianki o dziwnych obiektach latających w Starym Testamencie natrafić nietrudno. Zecharia Sitchin (1920-2010) - badacz kultur starożytnych i autor bestsellerów dopatruje się jednej z nich w Księdze Wyjścia, gdzie wspomniany jest "kavod" - tajemniczy termin tłumaczony zwykle jako "chwała Pana".
"W językach semickich słowo to oznacza też ‘ciężką rzecz’. Izraelici widzieli to wchodząc na pustynię i powiedziano im, że zobaczą to po raz drugi, kiedy Bóg będzie przemawiał do Mojżesza. Będzie to znak, że kierowane do nich słowo rzeczywiście pochodzi od Pana" - pisał.
Kavod musiał mieć całkiem realną postać, bo gdy Bóg "wylądował" nim na Górze Synaj wyglądało to przerażająco: "Góra była cała spowita dymem, gdyż Pan zstąpił na nią w ogniu i uniósł się dym z niej jakby z pieca, i cała góra bardzo się trzęsła" - relacjonuje Pismo.
"Wygląd chwały Pana w oczach Izraelitów był jak ogień pożerający na szczycie góry" - mówi o kolejnym spotkaniu z kavod Księga Wyjścia. Jako pośrednik w "kontakcie" z nim służył Mojżesz, który przyniósł z Synaju Dziesięć przykazań. Innym razem Jahwe pozwolił jemu i kilkudziesięciu wybranym popatrzeć na siebie: "Ujrzeli Boga Izraela, a pod jego stopami jakby jakieś dzieło z szafirowych kamieni" - czytamy w Biblii.
Czy towarzysze Mojżesza widzieli tak naprawdę wnętrze zaawansowanej maszyny i przybywającego z gwiazd astronautę?
To nie wszystkie kontrowersyjne wątki towarzyszące wędrówce Izraelitów. Księga Wyjścia wspomina, że "Pan" przez cały czas towarzyszył im w drodze: "Szedł przed nimi podczas dnia, jako słup obłoku, by ich prowadzić drogą, podczas nocy zaś jako słup ognia, aby im świecić, żeby mogli iść we dnie i w nocy".
Sitchin i inni autorzy są zdania, że starożytni skrybowie opisali autentyczne wydarzenia z XIII w. przed Chrystusem. Ich kontynuacją było zlecenie budowy Przybytku, o którego przeznaczeniu Sitchin pisał: "Bóg mówił do Mojżesza z miejsca umieszczonego między skrzydłami złotych cherubinów na czubku Arki Przymierza. Nazywano je ‘dvir’ - czyli ‘coś, z czego wydobywa się głos’".
Według zwolenników teorii paleokontaktu Arka była aparatem do komunikacji z przedstawicielami innej inteligencji. Z opisów wynika, że było to urządzenie niebezpieczne i dostęp do niego miał wąski krąg osób. Jeśli to wszystko prawda pozostają pytania o motywacje kierujące gośćmi z kosmosu. Czy chodziło im jedynie o ucywilizowanie prymitywnego ludu?
Latające spodki w Biblii
Od setek lat artyści i interpretatorzy Pisma Świętego łamali sobie głowy nad wizją Ezechiela. Ok. 592 r. p.n.e. biblijny prorok natknął się nad rzeką Kebar (dziś Chabur) na otoczony przez wielką jasność "rydwan Jahwe".
"Patrzyłem, a oto wiatr gwałtowny nadszedł od północy, wielki obłok i ogień płonący, a z jego środka promieniowało coś jakby połysk stopu złota ze srebrem. Pośrodku było coś, co było podobne do czterech istot żyjących. Oto ich wygląd: miały one postać człowieka. Każda z nich miała po cztery twarze i po cztery skrzydła" - relacjonował.
W opisie Ezechiel wspomniał też o tajemniczych "kołach, z których jedno było w drugim" i potężnym huku, który towarzyszył tej chaotycznej i przerażającej manifestacji. Prorok ujrzał potem istotę, którą wziął za Boga, otrzymując wytyczne i proroctwa dla swego ludu.
Ponad 25 wieków później inż. Joseph Blumrich (1913-2002) - były pracownik NASA, w książce "The Spaceships of Ezekiel" ("Statki kosmiczne Ezechiela") zinterpretował tę relację na nowo, dopatrując się w niej opisu zaawansowanego aparatu latającego widzianego oczyma człowieka z VI w. p.n.e. Na sporządzonym przez niego projekcie widać obiekt przypominający połączenie latającego spodka i helikoptera.
Blumrich, który pracował m.in. przy rakiecie Saturn V i stacji Skylab, postawił sprawę jasno - Ezechiel widział nad Kebarem coś, co dziś zostałoby określone jako "UFO": "Najpierw dostrzegł on obiekt z odległości ok. kilometra, w momencie uruchomienia napędu jądrowego. […] Widział wirniki otoczone ogniem, wsporniki i mechaniczne ramiona przyczepione do sekcji ze śmigłami. Na pierwszy rzut oka wydały mu się one podobne do sylwetek ludzi, ale potem opisywał je już jako ‘istoty żyjące’, co było wyrazem niepewności" - pisał.
Równie ciekawie zrelacjonował prorok odlot "Bożego rydwanu": "Wówczas podniósł mnie duch i usłyszałem za sobą odgłos ogromnego huku, gdy chwała Pańska unosiła się z miejsca, w którym przebywała".
Czy nie nasuwa to rzeczywistych skojarzeń z odrywaniem się od ziemi latającej maszyny?
Porwani do nieba
W Starym Testamencie znaleźć można również historie przypominające współczesne relacje o porwaniach przez UFO. Pierwszą osobą, którą spotkał ten dziwny los był patriarcha Henoch, który "żył w przyjaźni z Bogiem, a następnie znikł, bo zabrał go Bóg" - mówi Księga Rodzaju. Co ciekawe, w prawosławiu do kanonu Biblii włączona jest Księga Henocha, która opisuje to, czego dowiedział się on w niebie od aniołów na temat ich związków z ziemskimi kobietami i powstałego z nich potomstwa!
Podobna rzecz przytrafiła się słynącemu z licznych cudów Eliaszowi - jednemu z najwyższych rangą proroków, kiedy przebywał w towarzystwie swego ucznia: "Oto zjawił się wóz ognisty wraz z rumakami ognistymi i rozdzielił obydwóch, a Eliasz wśród wichru wstąpił do niebios. Elizeusz zaś patrzał i wołał. […] I już go więcej nie ujrzał".
Jeśli, jak zwolennicy teorii o paleokontakcie, odczytamy te historie dosłownie, wnioski mogą szokować. Choć kwestia interpretacji budzi kontrowersje, nie da się zaprzeczyć, że niektóre opisy dają do myślenia. Pojawia się również pytanie: "Dlaczego?".
Czy obcy pomogli w rozwoju ludziom znajdującym się na początku drogi cywilizacyjnej z pobudek czysto humanitarnych? A może umyślnie przez wieki kształtowali historię narodu wybranego w ramach "żywego eksperymentu"?
Najbardziej rozreklamowany autor zajmujący się tematyką paleokontaktu, Erich von Däniken, na pytanie, czy Jahwe był przybyszem z kosmosu odpowiada: "Gdy nasi astronauci pewnego dnia spotkają na jakiejś planecie prymitywne istoty myślące, te będą uważać przybyszów za ‘synów nieba’ lub ‘bogów’. Prawdopodobnie nasz poziom zaawansowania będzie wyprzedzał te stworzenia tak samo, jak naszych przodków wyprzedzali owi legendarni goście z gwiazd…".
|
|