|
www.chataczarownic.fora.pl życie po życiu, ezoteryka
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
NianiaOgg
szeptucha ADMIN
Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 5860
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 10:40, 20 Lut 2014 Temat postu: zioła |
|
|
"Rybki małe ze wszystkich mórz" opowiadanie Therry Pratchett - tłumaczenie: Piotr W. Cholewa - Dom Wydawniczy REBIS
Kiedy nadeszły dróżką, babcia Weatherwax zbierała Zioła.
Codzienne zioła dla chorych albo do kuchni zwane są prostymi. Zioła babci nie były proste. Były wyrafinowane, albo i gorzej. Nie zbierało się ich z eleganckim koszykiem i parą błyszczących nożyc. Babcia używa noża. I trzymanego przed sobą krzesła. Oraz skórzanego kapelusza, rękawic i fartucha jako drugiej linii obrony.
Nawet ona nie wiedziała, skąd pochodzą niektóre zioła. Korzonki i nasiona sprowadzono z całego świata, a może w większej jeszcze odległości. Część miała kwiaty, które odwracały się za przechodzącymi, inne strzelały cierniami do przelatujących ptaków, a kilka babcia przywiązywała do palików - nie po to, by się nie przewróciły, ale po to, by na drugi dzień wciąż był na miejscu.
Niania Ogg nigdy nie próbowała wyhodować żadnego zioła, którego nie można palić albo nadziać nim kurczaka. Teraz słyszała, jak babcia pomrukuje:
- No dobra, łobuzy...
- Dzień dobry, panno Weatherwax! - zawołała głośno Letycja Skorek.
Babcia Weatherwax! zesztywniała, bardzo ostrożnie opuściła krzesło i odwróciła się powoli.
- Pani - poprawiła.
- Wszystko jedno - zapewniła wesoło Letycja. - Mam nadzieję, że dobrze się pani czuje?
- Aż do teraz. - Babcia niemal niedostrzegalnie skinęła głową pozostałym trzem czarownicom.
Zapadła wibrująca cisza. która wzbudziła lęk niani Ogg. Babcia powinna ich przecież zaprosić na filiżankę czegoś. Tego wymagał rytuał. Trzymanie kogoś na dworze dowodziło fatalnych manier. Prawie, choć nie aż tak fatalnych manier. Prawie, choć nie aż tak fatalnych, jak nazwanie starszej, niezamężnej czarownicy "panną".
- Przyszłyście w sprawie Prób - stwierdziła babcia.
Letycja niemal zemdlała.
- Tego... Skąd...
- Bo wyglądacie jak komitet. Nietrudno zgadnąć. - Babcia ściągnęła rękawice. - Zwykle nie potrzebowałam komitetu. Wieści się rozchodziły i wszystkie zjawiałyśmy się gdzie trzeba. A teraz nagle ktoś wszystko organizuje... - Przez chwilę babcia wyglądała, jakby toczyła ciężką wewnętrzną bitwę, ale wreszcie dodała obojętnie: - Kociołek stoi na ogniu. Lepiej wejdźcie.
Niania odprężyła się. Może jednak istnieją zwyczaje, których nie złamie nawet babcia Weatherwax. Choćby ktoś był twoim najgorszym wrogiem, trzeba go zaprosić, podać herbatę i ciasteczka. Więcej: im gorszy wróg, tym lepsza jest zastawa i wyższa jakość ciasteczek. Później można gościom życzyć, żeby ich piekło pochłonęło, ale pod własnym dachem należy ich karmić, póki nie pękną.
Małe, ciemne oczy niani spostrzegły, że kuchenny stół wciąż jeszcze błyszczy wilgocią po niedawnym myciu.
Kiedy napełniono już filiżanki i wymieniono uprzejmości - a przynajmniej kiedy wypowiedziała je Letycja, babcia zaś przyjęła w milczeniu - samozwańcza przewodnicząca poprawiła się na krześle.
- W tym roku zainteresowanie Próbami jest duże, panno... eee... pani Weatherwax - zaczęła.
- To dobrze.
- Wygląda wręcz na to, że czarownictwo w Raamptopach przeżywa coś w rodzaju renesansu.
- Renesansu, tak? Coś podobnego.
- To rozsądny wybór tych młodych kobiet, droga prowadząca do władzy. Nie sądzi pani?
Wiele osób umie mówić kąśliwym tonem - niania wiedziała o tym dobrze. Ale babcia Weatherwax potrafiła też kąśliwie s ł u c h a ć. Potrafiła sprawić, by coś zabrzmiało głupio, tylko tego wysłuchując.
- Ma pani ładny kapelusz - zauważyła babcia. - Aksamit, prawda? Nie pochodzi z naszych okolic, jak się domyślam.
Letycja musnęła rondo i zaśmiała się lekko.
- To od Boggiego z Ankh-Morpork.
- Doprawdy? Kupiony w sklepie?
Niania Ogg zerknęła w kąt pokoju, gdzie na stojaku stał odrapany drewniany stożek. Przypięte do niego zwoje czarnej bawełny i wiklinowe witki tworzyły podstawę wiosennego kapelusza babci.
- Szyty u krawca - poprawiła Letycja.
- I te spinki - ciągnęła babcia. - Same półksiężyce i sylwetki kotów...
- Ty też masz broszkę w kształcie półksiężyca, prawda Esme? - wtrąciła niania Ogg, uznawszy, że nadeszła odpowiednia chwila, by oddać strzał ostrzegawczy. Od czasu do czasu, kiedy była w kwaśnym humorze, babcia miała sporo do powiedzenia na temat biżuterii czarownic.
- To prawda, Gytho. Mam broszkę w kształcie półksiężyca. Taki istotnie jest jej kształt. Bardzo praktyczny kształt do spinania płaszcza taki półksiężyc. Ale u mnie to nic nie znaczy. Zresztą, przerwałaś mi właśnie wtedy, kiedy chciałam zauważyć, jak twarzowe spinki nosi pani Skorek. Bardzo... magiczne.
Niania odwróciła głowę jak kibic na meczu tenisowym i spojrzała na Letycję. Chciała się przekonać, czy zabójcza strzała dosięgła celu. Ale Letycja się uśmiechała... Niektórzy po prostu nie potrafią zobaczyć tego, co oczywiste, nawet na końcu dziesięciofuntowego młota.
- Skoro już mowa o magii... - rzekła Letycja, jak urodzona przewodnicząca zmuszając pozostałe, by przeszły do kolejnego punktu programu. - Pomyślałam, że omówimy z panią kwestię jej uczestnictwa w Próbach.
- Tak?
- Czy sądzi pani... to znaczy: czy nie sądzi pani, że to trochę nieuczciwe wobec innych, że wygrywa pani co roku?
Babcia Weatherwax spojrzała na podłogę, a potem na sufit.
- Nie - uznała w końcu. - Jestem od nich lepsza.
- Nie wydaje się pani, że odbiera to ducha innym uczestniczkom?
Znowu to badanie podłogi i sufitu...
- Nie.
- Ale startują, wiedząc, że nie zwyciężą.
- Ja też.
- Nie, pani z pewnością...
- Chcę powiedzieć, że też startuję, wiedząc, że nie zwyciężą - wyjaśniła jadowicie babcia. - A one powinny startować, wiedząc, że ja nie zwyciężę. Nic dziwnego, że przegrywają, skoro nie potrafią osiągnąć właściwego stanu umysłu.
- To gasi ich entuzjazm.
Twarz babci wyrażała szczere zdumienie.
- A co im przeszkadza walczyć o drugie miejsce?
Letycja nie dawała za wygraną.
- Mieliśmy nadzieję, że uda się nam przekonać panią, Esme, do przejścia w stan spoczynku. Mogłaby pani na przykład wygłosić krótkie, zaczęcające przemówienie, wręczyć nagrodę i... i możliwe, że nawet zostać... no, jedną z sędziów.
- Będą sędziowie? Nigdy nie byli potrzebni. Wszyscy zwykle wiedzieli, kto wygrał.
- To prawda - poparła ją niania. Przypomniała sobie sceny pod koniec jednych czy drugich Prób. Kiedy wygrywała babcia Weatherwax, wszyscy o tym wiedzieli. - Szczera prawda.
- Byłby to miły gest - ciągnęła Letycja.
- Kto postanowił, że potrzebni są sędziowie? - spytała babcia.
- Tego... komitet... to znaczy... właśnie... kilka z nas się zebrało. Tylko żeby pokierować sprawami...
- Rozumiem. Flagi?
- Słucham?
- Chcecie porozwieszać małe chorągiewki na sznurkach> I może jeszcze ktoś będzie sprzedawała jabłka na patyku i takie rzeczy?
- Jakieś dekoracje z pewnością...
- Jasne. Tylko nie zapomnijcie o ognisku.
- Ależ oczywiście. Jeśli tylko będzie miłe i bezpieczne.
- No tak. Zgadza się. Wszytsko powinno być miłe i bezpieczne.
Pani Skorek odetchnęła z ulgą.
- No cóż, widzę, że wszystko ustaliłyśmy - powiedziała.
- Doprawdy? - zdziwiła się babcia.
- Myślałam, że zgodziłyśmy się...
- Zgodziłyśmy? Rzeczywiście? - Babcia sięgnęła po pogrzebacz gwałtownie szturchnęła palenisko. - Rozważę te sprawy.
- Nie wiem, pani Weatherwax, czy mogę być z panią szczera - rzuciła Letycja.
Pogrzebacz zamarł w powietrzu.
- Słucham.
- Zdaje pani sobie sprawę, że czasy się zmieniają. Chyba wiem, tak mie się wydaje, skąd w pani to przekonanie, że musi pani wszystkich traktować z wyższością i nieuprzejmie. Ale proszę mi wierzyć, a mówię to jako przyjacółka, że będzie pani łatwiej, jeśli trochę pani złagodnieje i spróbuje być milsza. Jak choćby obecna tu nasza siostra Gytha.
Uśmiech niani Ogg zmienił się w kamienną maskę. Letycja zdawała się tego nie zauważąć.
- Obawiają się pani chyba wszystkie czarownice na pięćdziesiąt mil stąd - mówiła dalej. - Przyznaję, że posiada pani sporo cennych umiejętności, ale czary nie polegają na tym, żeby być starą zrzędą i straszyć ludzi. Mówię to jako przyjaciółka...
- Proszę mnie znowu odwiedzić, gdyby trafiły panie w te okolice - przerwała jej babcia.
To był sygnał. Niania Ogg poderwała się nerwowo.
- Myślałam, że przedyskutujemy... - protestowała Letycja.
- Odprowadzę was do głównego traktu - obiecała niania, podnosząc czarownice z krzeseł.
- Gytho! - rzuciła ostro babcia Weatherwax, kiedy cała grupa znalazła się już za progiem.
- Tak, Esme?
- Mam nadzieję, że jeszcze do mnie zajrzysz!
- Tak, Esme.
Niania ruszyła biegiem, by doścignąć trójkę czarownic na ścieżce.
Letycja kroczyła z godnością. Błędem byłoby oceniać ją po obwisłych policzkach i wyszukanej fryzurze, po bezsensownej gestykulacji podczas rozmowy. Była przecież czarownicą. A kto zaczepi czarownicę, ten... ten stanie przed czarownicą, którą właśnie zaczepił.
- Nie jest miłą osobą - świergotała Letycja. Ale był to świergot wielkiego drapieżnego ptaka.
- Ma pani rację - zgodziła się niania. - Ale...
- Najwyższy czas, żeby pokazać jej właściwe miejsce.
- Niby...
- Dręczy panią straszliwie, pani Ogg. Zamężną kobietę w pani wieku!
Niania zmrużyła oczy - tylko na chwilkę.
- Taki ma styl - stwierdziła.
- Bardzo złośliwy i niemiły styl, moim zdaniem!
- O tak - potwierdziła krótko niania. - Style często takie są. Ale pani..
- Wystawisz coś na straganie, Gytho? - wtrąciła pospiesznie babunia Beavis.
- Przyniosę może parę buteleczek... - niania Ogg westchnęła z rezygnacją.
- Och, domowe wino? - ucieszyła się Letycja. - Jak miło.
- Coś w rodzaju wina, owszem - przyznała niania. - No, tu już macie drogę. Ja tylko powiem jeszcze "dobranoc"...
- To poniżające, że tak pani biega koło niej - orzekła Letycja.
- Cóż, może. Rzeczywiście. Można się przyzwyczaić. Dobrej nocy.
Kiedy wróciła do chatki, babcia Weatherwax stała na środku pokoju z twarzą jak nie pościeplne łóżko i skrzyżowanymi ramionami. Tupała nogą.
- Wyszła za maga - oznajmiła, gdy tylko jej przyjaciółka przekroczyła próg. - Nie powiesz mi chyba, że to właściwe.
- No wiesz, magowie mogą się żenić. Muszą tylko oddać laskę i szpiczasty kapelusz. Żadne prawo im tego nie zakazuje, pod warunkiem, że zrezygnują z magii. Praca powinna im być żoną.
- Myślę, że mieć taką żonę, to rzeczywiście ciężka praca - mruknęła babcia, rozciągając wargi w kwaśnym uśmieszku.
- Dużo marynowałaź w tym roku? - spytała niania, wykorzystując skojarzenia ze słowem "ocet", które właśnie przyszły jej do głowy.
- Muszki zalęgły mi się w cebuli.
- Szkoda. Tak lubisz cebulę.
- Nawet muszki muszą coś jeść. - Babcia zerknęła gniewnie w stronę drzwi. - Miły gest... - burknęła.
- Ma szydełkowaną serwetkę na pokrywie w wygódce - poinformowała niania.
- Różową?
- Tak.
- Miło.
- Nie jest zła. Robi dużo dobrego w Skrzypkowym Łokciu. Ludzie dobrze o niej mówią.
Babcia parsknęła niechętnie.
- A czy o mnie dobrze mówią?
Nie, Esme. O tobie mówią szeptem.
- Bardzo dobrze. Widziałaś jej spinki?
- Wydały mi się całkiem ładne, Esme.
- To całe dzisiejsze czarownictwo. Sama biżuteria i żadnych pantalonów.
NIania, która i jedno, i drugie uważała za zbędne, spróbowała wznieść wał ochronny przed wzbierającą falą żółci.
- To właściwie zaszczyt, że tak się boją twojego udziału - zauważyła.
- To miłe.
Niania westchnęła.
- Czasami warto spróbować czegoś miłego, Esme.
- Nigdy nikomu nie szkodzę, jeśli nie mogę pomóc. Wiesz o tym, Gytho. I nie potrzebuję żadnych falbanek ani fikuśnych etykietek.
Niania westchnęła, tym razem ciężej. Oczywiście, to prawda. Babcia była staromodną czarownicą. Nie robiła tego, co ludzie uważaliza dobre, tylko to, co było słuszne. Kłopot w tym, że ludzie nie zawsze doceniają to, co słuszne. Choćby wczoraj, kiedy stary Pollitt spadł z konia. Chciał dostać jakiś środek przeciwbólowy, potrzebował zaś kilku sekund agonii, kiedy babcia nastawiała mu zwichnięty staw. A ludzie pamiętali ból.
Łatwiej żyć z nimi, kiedy pamięta się o falbankach, okazuje troskę i pyta "Jak się czujesz?" Esme nie zaprzątała sobie głowy pytaniem, bo przecież wiedziała. NIania Ogg również wiedziała, ale też zdawała sobie sprawę, że zdradzenie tej wiedzy budzi u innych ciężkie dreszcze.
Pochyliła głowę. Stopa babci wciąż stukała o podłogę.
- Planujesz coś, Esme? Znam cię. Masz tę minę...
- Jaką minę, jeśli wolno spytać?
- Taką samą jak wtedy, kiedy śnieg osunął się na chatę Millsona zaraz po tym, jak nazwał cię starym, wścibskim tobołem...
Babcia zawahała się. Niania była prawie pewna, że osunięcie nastąpiło z przyczyn naturalnych, a także, że babcia wie o tych podejrzeniach. Duma toczyła walkę z uczciwością...
- To możliwe - stwierdziła wreszcie babcia.
- Minę kogoś, kto może zjawić się na Próbach i... i coś zrobić.
Od wzroku babci Weatherwax powinno zaskwierczeć powietrze.
- Aha. Więc to mnie podejrzewasz? Do tego doszłyśmy, tak?
- Letycja uważa, że należy iść z duchem czasów...
- I co? Masz rację, powinnyśmy. Idę z duchem czasów. Ale nikt nie powiedział, że trzeba go popychać. Chcesz już iść, Gytho, jak przypuszczam. Chetnie zostanę sama z moimi myslami.
Myśli niani, która z ulgą spieszyła ścieżką w stronę domu, krążyły wokół faktu, że babcia Weatherwax nie jest dobrą reklamą czwrownictwa. Oczywiście, w czarach jest najlepsza, nie ma wątpliwości. Przynajmniej w niektórych. Ale młoda dziewczyna, która wybiera sobie takie życie, może spytać: Czy o to chodzi? Człowiek pracuje ciężko i wyrzeka się różnych rzeczy, a w końcu osiąga jedynie ciężką pracę i wyrzeczenia?
To nieprawda, że babcia nie miała żadnych przyjaciół, jednak wzbudzała głównie szacunek. Ludzie szanują też chmury burzowe. Chmury odświeżają glebę. Są potrzebne. Ale nie są miłe.
Niabia Ogg położyła się do łóżka w trzech flanelowych koszulach, ponieważ w jesienne noce pojawiały się już przymrozki. Była też pełna niepokoju.
Wiedziała, że wojna została wypowiedziana. Wzburzona babcia zdolna była do strasznych rzeczy, a to, że rzeczy te przytrafiały się tym, którzy w pełni na nie zasługiwali, nie czyniło ich mniej strasznymi. Niania była pewna, że przyjaciółka planuje coś potwornego.
Sama niezbyt lubiła zwyciężać. Zwyciężanie to nałóg, z którym ciężko zerwać, w dodatku stawia on człowieka w pozycji trudnej do obrony. Trzeba iść przez życie czujnie, wciąż wyglądając nowej dziewczyny z lepszą miotłą czy szybszą ręką na żabie.
Przewróciła się pod górą kaczego puchu.
W świecie babci Weatherwax nie było miejsca na drugie miejsce. Albo się wygrywało, albo przegrywało. W przegrywaniu zresztą nie ma nic złego, poza tym oczywiście, że się wtedy nie wygrywa. Niania starała się zawsze stosować taktykę godnej przegranej. Ludzie lubią tych, którzy prawie wygrywają. Stawiają wtedy drinki i mówią: "Minimalnie pani przegrała", co jest ładniejszym komplementem od: "Minimalnie pani wygrała".
Przegrani mają więcej zabawy, uważała. Ale babci Weatherwax szkoda było czasu na takie rzeczy.
W ciemnej cahcie babcia Weatherwax patrzyła, jak gaśnie ogień. Ściany pokoju były szare, barwy, jaką stary tynk nabywa nie tyle od brudu, ile z powodu wieku. Nie miało tu miejsca nic, co nie było używane, przydatne, nie pracowało na siebie.
Niania Ogg każdą płaską powierzchnię w swym domu zmuszała do służby w roli tła dla ozdób i kwiatów w doniczkach. Ludzie dawali niani Ogg różne rzeczy. Tanie, odpustowe śmiecie, jak nazywała je babcia - przynajmniej publicznie. Co myślała o nich w skrytości swego umysłu, tego nigdy nie zdradziła.
W tych szarych godzinach nocy niełatwo było jej rozważać fakt, że ludzie przyjdą na jej pogrzeb chyba tylko po to, by się upewnić, iż naprawdę nie żyje.
Następnego dnia Percy Hopcroft otworzył drzwi kuchenne i spojrzał prosto w błękitne oczy babci Weatherwax.
- O rany - mruknął pod nosem.
Babcia chrząknęła z zakłopotaniem.
- Panie Hopcroft, przychodzę w sprawie tych jabłek, które nazwał pan na cześć pani Ogg - wyjaśniła.
Kolana Percy`ego zaczęły dygotać, a peruka zsunęła się na tył głowy, ku spodziewanemu bezpieczeństwu podłogi.
- Chciałam panu za to podziękować, gdyż bardzo ją pan ucieszył - kontynuowała babcia głosem, który komuś dobrze ją znającemuwydawał się dziwnie monotonny. - Zrobiła tu wiele dobrego i pora, by spotkała ją za to jakaś nagroda. Wpadł pan na bardzo dobry pomysł. Dlatego przynoszę panu ten drobiazg...
Hopcroft odskoczył, kiedy babcia sięgnęła pod fartuch i wyjęła niewielki czarny flakonik.
- Jest bardzo rzadki z powodu rzadkich ziół w nim zawartych. Które są rzadkie. Niezwykle rzadkie zioła.
Hopcroftowi przyszło w końcu do głowy, że powinien wziąć buteleczkę. Chwycił ją za szyjkę tak ostrożnie, jakby się obawiał, że zacznie gwizdać albo wyrosną jej nóżki.
- Eee... Bardzo pani dziękuję - wymamrotał.
Babcia sztywno skinęła głową.
- Niech błogosławione będzie to domostwo - powiedziała, odwróciła się i odeszła ścieżką.
Hopcroft ostrożnie zamknął drzwi i oparł się o nie plecami.
- Pakuj się, ale już! - krzyknął do wyglądającej z kuchni żony.
- Co?! Przecież to jest nasze życie! Nie możemy go tak po prostu zostawić!
- Lepiej uciekać, niż potem kicać, kobieto! Czego ona chce ode mnie? O co jej chodzi? Nigdy nie jest miła!
Pani Hopcroft nie ustępowała. Ich dom wreszcie zaczął wyglądać tak, jak powinien, a niedawno kupili nową pompę. Niektóre rzeczy trudno porzucić.
- Więc odetchnij i się zastanów - poradziła. - Co jest w tej butelce?
Hopcroft spojrzał na podarunek trzymany w wyciągniętej ręce.
- Chcesz się przekonać?
- Przestań się trząść, człowieku! Przecież niczym Ci nie groziła, prawda?
- Powiedziała: "Niech błogosłwione będzie to domostwo"! Dla mnie brzmi to bardzo groźnie! To przecież babcia Weatherwax!
Postawił buteleczkę na stole. Oboje przyglądali się jej skuleni w pozie charakterystycznej dla osób gotowych do natychmiastowej ucieczki, gdyby cokolwiek zaczęło się dziać.
&nbs
p; - Na etykiecie stoi "Odradzacz włosów" - zauważyła pani Hopcroft.
- Nie będę tego używał!
- Ale ona potem zapyta. Zawsze tak robi.
- Jeśli Ci się wydaje, że...
- Możemy najpierw wypróbować na psie.
- To dobra krowa.
William Poorchick ocknął się z zadumy przy dojeniu i rozejrzał po łące. Dłonie wciąż pociągały za wymiona.
Zza żywopłotu wynurzył się czarny szpiczasty kapelusz. William drgnął tak mocno, że mleko polało mu się do lewego buta.
- Daje dużo mleka prawda?
- Tak, pani Weatherwax! - wyjąkał.
- To dobrze. I oby czyniła to jeszcze długo. Tak myąlę. Życzę miłego dnia.
I szpiczasty kapelusz podążył dalej drogą.
Poorchick wpatrywał się w odchodzącą czarownicę. Po chwili chwycił wiadro i chlupiąc przy każdym kroku, pobiegł do stodoły.
- Rummage! - krzyknął do syna. - Złaź tu zaraz!
Chłopiec wyjrzał ze stryszku, trzymał w ręku widły.
- Co się stało, tatlo?
- Masz natychmiast odprowadzić Daphne na targ, rozumiesz?
- Co? Przecież daje najwiecej mleka ze wszystkich! Tato...
- Dawała, synu, dawała. Babcia Weatherwax właśnie rzuciła na nią klątwę! Sprzedajmy ją zaraz, zanim jej rogi odpadną!
- A co powiedziała, tato?
- Powiedziała... powiedziała... "Oby jeszcze długo dawała dużo mleka"...
Poorchick zawahał się.
- Nie brzmi to jak straszna klątwa, tato - zauważył Rummage. - Znaczy... nie jak zwykła klątwa. Moim zdaniem, rokuje nadzieje.
- Niby.. ale chodzi o to... jak... ona... mówiła...
- A jak mówiła, tato?
- Właściwie... to... miło.
- Dobrze się czujesz, tato?
- Jak to... mówiła... - Poorchick urwał na moment. - Tak być nie może - stwierdził. - Nie może! Nie ma prawa tak sobie chodzić i być miła! Nigdy nie była miła! W dodatku mam w bucie pełno mleka!
Tego dnia niania Ogg postanowiła zająć się swoim sekretnym destylatorem w lesie. Destylator był najgłębszą tajemnicą z możliwych, ponieważ wszyscy w królewstwie dokładnie wiedzieli, gdzie jest, a tajemnica utrzymywana przez tak wiele osób musi być rzeczywiście wyjątkowa. Nawet król wiedział, ale miał dość rozumu, by udawać, że nie wie. Dzięki temu nie musiał żądać podatków, niania zaś nie musiała odmawiać. A co roku na Noc Strzeżenia Wiedźm dostawał baryłkę takiego miodu, jaki mógł być, gdyby pszczoły nie żyły w abstynencji. Wszyscy rozumieli tę sytuację, nikt nie musiał nikomu płacić żadnych pieniędzy i dzięki temu, w skromnym zakresie, świat stawał się szczęśliwszym miejscem. I nikogo nie przeklinanotak, że aż komuś zęby wypadały.
Niania grzemała. Pilnowanie destylatora to praca na cały dzień i całą noc. Jednak w końcu głosy ludzi, raz po raz wykrzykujących jej imię, okazały się zbyt natrętne.
Oczywiście, nikt nie odważył się wyjść na łąkę. W ten sposób przyznałby, że wie o jej położeniu. Dlatego wszyscy przedzierali się przez krzaki dookoła.
Niania przedarła sie także. Powitały ją pełne udawanego zdumienia spojrzenia, których nie powstydziłaby się amatorska trupa teatralna.
- No dobrze. Czego chcecie? - spytała.
- Pani Ogg, myśleliśmy, że pewnie pani... wyszła na spacer po lesie - wyjaśnił Poorchick, a tymczasem zapach, którym można by czyścić szkło, unosił się w podmuchach wiatru. - Musi pani coś zrobić! Chodzi o panią Weatherwax!
- Co się stało?
- Wy powiedzcie, Hampicker!
Mężczyzna obok Poorchicka zdjął z szacunkiem kapelusz i stanął w poznie "aj-senor-banditos-ograbili-naszą-wioskę".
- Mój chłopak i ja, psze pani, kopaliśmy studnię, a ona przechodziła obok...
- Babcia Weatherwax?
Tak, psze pani, i powiedziała... - Hampicker przełknął ślinę. - "Nie znajdziecie tu wody, mój poczciwy człowieku. Lepiej kopcie w tym zagłębieniu przy kasztanie"! Ale my kopaliśmy dalej i nie znaleźliśmy ani kropli!
Niania zapaliła fajkę. Nie paliła w pobliżu destylatora od czasu, kiedy przypadkowa iskra posłała beczkę, na której akurat siedziała, na pięćdziesiąt sążni w górę. Miała szczęście, że jodła wyhamowała jej upadek.
- Rozumiem. A potem zaczęliście kopać pod kasztanem? - spytała łagodnie.
Hampicker był wyraźnie wstrząśnięty tą sugestią.
- Nie, psze pani! Skąd można wiedzieć, co chciała, żebyśmy tam znaleźli?!
- I przeklęła moją krowę! - dodał Poorchick.
- Naprawdę? A jak?
- Powiedziała, żeby dawał dużo mleka! - Poorchick urwał. Teraz, kiedy to powtórzył... - Chodzi o to, w jaki sposób mówiła - dodał niepewnie.
- A jakiż to sposób?
- Miły!
- Miły?
- Uśmiechnęła się i w ogóle! Teraz boję się nawet pić mleko!
Niania była zdumiona.
- Nie bardzo rozumiem, w czym problem...
- Wytłumaczcie to psu Hopcrofta - rzekł Poorchick. - Przez nią Hopcroft nawet na chwilę nie może zostawić biednego zwierzaka! Cała rodzina wariuje! Hopcroft go strzyże, żona ostrzy nożyce, a obaj chłopcy ciągle szukają miejsc, gdzie można by zakopać sierść.
Cierpliwe pytania niani wyjaśniły rolę, jaką w tych wydarzeniach odegrał "Odradzacz włosów".
- I dał go psu...?
- Pół butelki, pani Ogg.
- Chociaż Esme zawsze pisze na etykiecie: "Jedną małą łyżeczkę raz w tygodniu"? I nawet wtedy lepiej nosić luźne spodnie?
- Mówi, że był strasznie zdenerwowany, pani Ogg! Co ona wyprawia? Nasze żony trzymają dzieciaki w chałupach, bo gdyby nagle się na nie uśmiechnęła...
- To co?
- Przecież jest czarownicą!
- Ja też. I ja się do nich uśmiecham - przypomniała niania Ogg. - Ciągle za mną biegają i proszą o cukierki.
- Tak, ale... pani jest... znaczy... ona... znaczy... pani nie... znaczy, niby...
- Przecież to dobra kobieta - przypomniała mu niania. Uczciwość kazała jej dodać: - Na swój sposób. Przypuszczam, że naprawdę jest woda koło kasztana i że krowa Poorchicka będzie dawała dobre mleko, a jeśli Hopcroft nie czyta etykiet na butelkach, to zasługuje na głowę, w której można się przejżeć. No ale jeśli myślicie, że Esme Weatherwax przeklina dzieci, to macie tyle rozumu co dżdżownica. Krzyczy na nie przez cały dzień, to prawda. Ale nie przeklina. Nie jest zdolna do takich rzeczy.
- Tak, tak... - Poorchick niemal jęczał. - Ale to nie jest w porządku, o to tylko nam chodzi. Ona sobie spaceruje i jest miła, a człowiek nie wie, na czym stoi.
- Albo kica - dodał ponuro Hampicker.
- No dobrze już, dobrze. Zajmę się tym - obiecała niania.
- Ludzie nie powinni tak sobie chodzić i robić to, czego się po nich nie oczekuje - dodał słabym głosem Poorchick. - Wszystkich to denerwuje.
- My tu popilnujemy pani desty... - zaczął Hampicker, po czym zatoczył się do tyłu, dysząc ciężko i trzymając się za brzuch.
- Proszę nie zwracać na niego uwagi, to nerwy - wyjaśnił Poorchick, rozcierając łokieć. - Zbierała pani zioła, nianiu?
- Zgadza się - odparła niania, maszerując szybko po zeschłych liściach.
- W takim razie zgaszę ogień! - zawołał za nią Poorchick...........
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
mijk
czarownica
Dołączył: 01 Lip 2013
Posty: 2966
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 18:08, 21 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Fajne.
|
|
Powrót do góry |
|
|
NianiaOgg
szeptucha ADMIN
Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 5860
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 18:21, 21 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
A juz myslalam ze nikt nie przeczyta...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aga_w_Chmurach
czarownica
Dołączył: 18 Mar 2013
Posty: 3153
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z okolic chmurek
|
Wysłany: Pią 19:26, 21 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
kurde spróbuję
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aga_w_Chmurach
czarownica
Dołączył: 18 Mar 2013
Posty: 3153
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z okolic chmurek
|
Wysłany: Pią 19:45, 21 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
fajne
|
|
Powrót do góry |
|
|
mijk
czarownica
Dołączył: 01 Lip 2013
Posty: 2966
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 21:03, 21 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Nie zawsze jest czas od razu. Muszę poszukać tego Pratchetta. Trochę oddechu od szarej rzeczywistości.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Grey Owl
Wiedźma ADMIN
Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 3072
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Śląsk
|
Wysłany: Pią 21:14, 21 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Właśnie dotarłam do lektury. Baaardzo dobrze się czytało
Od dziś dołączam do mojego zestawu powiedzonek nowe dwa :
"Taki miód, jaki mógł być, gdyby pszczoły nie żyły w abstynencji" i "Ludzie nie powinni tak sobie chodzić i robić to, czego się po nich nie oczekuje"
|
|
Powrót do góry |
|
|
mijk
czarownica
Dołączył: 01 Lip 2013
Posty: 2966
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 21:40, 21 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
No i jeszcze widok 'komitetu' musiał być zjawiskowy. Zaraz mi się przypomina jak kiedyś koło mojej mamy bloku (kiedy jeszcze z nią mieszkałam) chcieli postawić budkę, w której miał się mieścić mały sklepik. Sąsiadka z piętra, wielka aktywistka, rozpoczęła kampanię przeciwko sklepikowi, bo może będzie piwo i hałas w nocy albo co. Skrzyknęła grupkę innych oburzonych, którą to grupkę mój ojczym ochrzcił 'komitetem protestacyjnym' i chodziły po domach agitując za swoją sprawą. Mamę też chciały wcielić, ale się wymówiła małym dzieckiem (brat był wtedy w powijakach). Od tego czasu jeśli kiedykolwiek zobaczyliśmy choćby dwie z tych sąsiadek rozmawiające pod blokiem, zaraz ktoś z rodziny wyrokował, że rozmawia komitet protestacyjny, albo częściej kUmitet protestacyjny.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aga_w_Chmurach
czarownica
Dołączył: 18 Mar 2013
Posty: 3153
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z okolic chmurek
|
Wysłany: Pią 21:42, 21 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Grey Owl napisał: | Właśnie dotarłam do lektury. Baaardzo dobrze się czytało
Od dziś dołączam do mojego zestawu powiedzonek nowe dwa :
"Taki miód, jaki mógł być, gdyby pszczoły nie żyły w abstynencji" i "Ludzie nie powinni tak sobie chodzić i robić to, czego się po nich nie oczekuje" |
tak szczególnie to drugie zdanie jest dobre
|
|
Powrót do góry |
|
|
mijk
czarownica
Dołączył: 01 Lip 2013
Posty: 2966
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 21:47, 21 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
A propos. Widzieliście jak wczoraj w sejmie Jarosław Kaczyński bił brawo Donaldowi Tuskowi i vice versa (chodziło o Ukrainę)? No i tu to zdanie pada. Bo są sytuacje wyjątkowe. Choć przyznam, że mnie się też spodobało podczas lektury.
Nianiu, jako stary wyjadacz napisz od czego zacząć lekturę Pratchetta, bo na stronie empiku jest chyba ze 20 pozycji. Gdzie to ma początek?
Ostatnio zmieniony przez mijk dnia Pią 21:53, 21 Lut 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aga_w_Chmurach
czarownica
Dołączył: 18 Mar 2013
Posty: 3153
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z okolic chmurek
|
Wysłany: Pią 22:01, 21 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
dzis z kolei popłakałam sie, ze uznali w końcu mojego Bohatera i ze zdumieniem patrzyłam, że antagoniści byli po jednej stronie barykady zgodnie, a lewica po drugiej
|
|
Powrót do góry |
|
|
mijk
czarownica
Dołączył: 01 Lip 2013
Posty: 2966
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 22:05, 21 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Que?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Grey Owl
Wiedźma ADMIN
Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 3072
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Śląsk
|
Wysłany: Pią 22:15, 21 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Którego z Twoich Bohaterów Aga ?
Chyba poszukam jeszcze dziś w internecie opisów tego wydarzenia...
|
|
Powrót do góry |
|
|
NianiaOgg
szeptucha ADMIN
Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 5860
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 23:24, 21 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Mijku proponuję zebyś zaczęła od Równoumagicznienia, mnie ta książka ubawiła do łez. Jesli ci sie spodoba to dalej poleci juz samo
|
|
Powrót do góry |
|
|
mijk
czarownica
Dołączył: 01 Lip 2013
Posty: 2966
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 8:09, 22 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
OK. Dzięki za rekomendację.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aga_w_Chmurach
czarownica
Dołączył: 18 Mar 2013
Posty: 3153
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z okolic chmurek
|
Wysłany: Sob 8:15, 22 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Grey Owl napisał: | Którego z Twoich Bohaterów Aga ?
Chyba poszukam jeszcze dziś w internecie opisów tego wydarzenia... |
podjęto uchwałę o orderze dla płk. Kuklińskiego, choć lewica się pultała, dodam ta stara lewica szczególnie i jeszcze pokazali fragment wystąpienia pułkownika, gdy wreszcie mógł przyjechać do Polski w którym pwoiedział, że dokonujemy wyborów dla najważniejszych rzeczy, że dla tej rzeczy jesteśmy wierni i głos mu się załamał. Natychmiast się rozpuściłam.
|
|
Powrót do góry |
|
|
mijk
czarownica
Dołączył: 01 Lip 2013
Posty: 2966
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 8:28, 22 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Aaaa, no tak. Pisałaś przecież.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Grey Owl
Wiedźma ADMIN
Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 3072
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Śląsk
|
Wysłany: Sob 9:15, 22 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Poczytałam wczoraj Gazetę i dowiedziałam się o co chodzi, czyli co wydarzyło się w sejmie.
Chyba Aga gdzieś o tym pisała, że najkrócej zamknąć można dylemat o prawdzie zdrady, czy bohaterstwa Kuklińskiego, samoobronnym pytaniem - któremu dlatego nadał formę retotyczną - wypowiedzianym kiedyś przez Jaruzelskiego (gdzie słowo 'my' rozumie on jako grupę najwyższych dowódców w ówczesnym wojsku) : "Jeśli Kukliński nie jest zdrajcą, to kim w takim razie jesteśmy my ?"
Ostatnio zmieniony przez Grey Owl dnia Sob 9:16, 22 Lut 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Prosta kobita
czarownica
Dołączył: 21 Sty 2014
Posty: 216
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Polska
|
Wysłany: Sob 9:29, 22 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Jola, a ja powiedziałam dziewczynom, ze widzialam Cię na FB. Oj, plotkara ze mnie.
Wejdź na "przegląd" i powiedz jak sprawy się maja.Buziaczki.
|
|
Powrót do góry |
|
|
NianiaOgg
szeptucha ADMIN
Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 5860
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 10:11, 22 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Kukliński z Pratchettem? Dziwna mieszanka ciekawe czy miał poczucie humoru.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|