NianiaOgg
szeptucha ADMIN
Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 5860
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 22:54, 11 Mar 2013 Temat postu: Świat czarownic |
|
|
Terry Pratchett, Wyprawa Czarownic, str. 58
(trzy czarownice : młodziutka Margat, starsza i krzepka Niania Ogg, oraz Babcia Weaterwax, najpotężniejsza czarownica w okolicy, wybrały się na bardzo ważną wyprawę....)
Cytat: | ...Pół godziny później łódka wypłynęła z jaskini w wąski kanion między dwoma
urwiskami. Lód błyszczał na skałach, a na wystających z wody kamieniach leżały
śnieżne czapy. Niania Ogg rozejrzała się z niewinną miną, sięgnęła między swe
liczne spódnice i wydobyła niedużą butelkę. Rozległ się cichy bulgot.
- Założę się, że jest tu niezłe echo - stwierdziła po chwili.
- Nawet nie próbuj - ostrzegła babcia.
- Czego mam nie próbować?
- Nie śpiewaj Tej Piosenki.
- Nie rozumiem, Esme.
- Nigdzie dalej nie jadę, jeśli spróbujesz zaśpiewać Tę Piosenkę.
- Jaką piosenkę możesz mieć na myśli? - spytała niania.
- Wiesz, o czym mówię - odparła lodowato babcia. - Zawsze się upijasz i przynosisz mi wstyd, bo zaczynasz ją śpiewać.
- Nie przypominam sobie żadnej takiej piosenki, Esme - zapewniła niania.
- To ta o kolczastym gryzoniu, którego nie da się... nie da się namówić na
powietrzną przejażdżkę.
- Aha... - Niania Ogg rozpromieniła się, pojmując wreszcie, o co chodzi
przyjaciółce. - Mówisz o Tylko jeża przelecieć się nie ...
- Właśnie o niej!
- Ale to tradycyjna piosenka. Zresztą w obcych stronach i tak nie zrozumieją słów.
- Zrozumieją ze sposobu, w jaki śpiewasz. Śpiewasz tak, że nawet stworzenia żyjące na dnie stawu rozumieją, o co chodzi.
Magrat wyjrzała za burtę. Tu i tam na wodzie pojawiły się białe zmarszczki.
Nurt przyspieszył i niósł kawałki lodu.
- To tylko ludowa piosenka, Esme - upierała się niania Ogg.
- Ha! - zawołała babcia Weatherwax. - Oczywiście, że ludowa. Znam się na ludowych piosenkach. Ha! Wydaje ci się, że słuchasz miłej piosenki o... o kukułkach, skrzypkach, słowikach i czym tam jeszcze, a potem nagle się okazuje, że są o... o
czymś całkiem innym - dokończyła posępnie. - Nie wolno ufać ludowym piosenkom.
Zawsze człowieka oszukają.
Magrat odepchnęła łódkę od wystającego głazu. Zakręciły się wolno w wirze.
- Znam taką o dwóch małych ptaszkach - zaproponowała niania Ogg.
- Może zaczyna się o dwóch ptaszkach, ale mogę się założyć, że na końcu jest znowu jakaś dziwna metyfora - odparła babcia.
- Tego... babciu - odezwała się Magrat.
- Wystarczy, że Magrat opowiedziała mi o gaikach i o tym, co naprawdę przedstawiają - mówiła dalej babcia. - Kiedyś lubiłam oglądać gaiki na wiosnę - dodała z żalem.
- Wydaje mi się, że rzeka jest bardziej wzburzona - oznajmiła Magrat.
- Nie rozumiem, dlaczego ludzie nie mogą tych rzeczy zostawić w spokoju.
- Naprawdę wzburzona... - Magrat wiosłem odepchnęła łódkę od ostrej skały.
- Ona ma rację - poparła ją niania Ogg. - Rzeczywiście trochę kołysze.
Babcia spojrzała ponad ramieniem Magrat na rzekę przed dziobem.
Wyglądała jak odcięta - taki widok zwykle kojarzy się na przykład z bliskim wodospadem. Łódka mknęła szybko. Słyszały przytłumiony huk.
- Nic nie mówili o wodospadzie - zauważyła babcia.
- Uznali pewnie, że same go znajdziemy - odparła niania Ogg. Szybko spakowała swoje rzeczy i za kark podniosła Greeba z dna. -Przeciętny krasnolud zawsze jest oszczędny w słowach. Dzięki bogom, że czarownice pływają w wodzie.
Zresztą wiedzieli, że mamy miotły.
- Wy macie miotły - przypomniała babcia Weatherwax. - Niby jak mam uruchomić swoją w łódce? Przecież nie mogę tu biegać (babcina miotła miała kłopoty z zapłonem). I przestań się tak rozpychać, bo w końcu nas...
- Zabierz nogę, Esme... Łódka zakołysała się gwałtownie.
Magrat nie traciła równowagi. Wyjęła różkę w chwili, kiedy przez burtę przelała się nieduża fala.
- Nie martwcie się - uspokoiła starsze koleżanki. - Użyję różdżki. Chyba już rozumiem, jak działa...
- Nie! - krzyknęły chórem babcia Weatherwax i niania Ogg. Rozległ się głośny plusk. Łódka zmieniła kształt... a także kolor. Teraz była jasnopomarańczowa.
- Dynie! - wrzasnęła niania Ogg, wolno zsuwając się do wody. - Znowu te przeklęte dynie!
...
Nad rzeką, nieco poniżej wodospadu - drugiego co do wysokości na całym Dysku i odkrytego przez znanego podróżnika Guya de Yoyo12 w Roku Obrotowego Kraba - babcia Weatherwax siedziała przy niewielkim ognisku z ręcznikiem na ramionach i parowała.
- Zawsze są jakieś jasne strony - powiedziała niania Ogg. - Przynajmniej trzymałam swoją miotłę i ciebie równocześnie. A Magrat miała swoją. Gdyby nie to, oglądałybyśmy teraz wodospad od dołu.
- Świetnie. Pocieszyłaś mnie - zapewniła babcia, a oczy błysnęły jej groźnie.
- To właściwie przygoda. - Niania uśmiechnęła się zachęcająco. - Pewnego dnia będziemy to wszystko wspominać i pękać ze śmiechu.
- Świetnie - powtórzyła babcia.
Niania roztarta ślady pazurów na ramieniu. Greebo, z prawdziwym kocim instynktem samozachowawczym, wdrapał się na swoją panią i skoczył w bezpieczne miejsce z jej głowy. Teraz zwinął się w kłębek przy ognisku i śnił kocie sny.
Cień przemknął nad nimi - to Magrat przeczesywała brzegi rzeki.
- Chyba znalazłam wszystko - oznajmiła zaraz po lądowaniu. - Tu jest miotła babci. I... o tutaj... różdżka. - Uśmiechnęła się mężnie. - Małe dynie wypływały na powierzchnię. Tak ją znalazłam.
- A niech mnie. Miałaś szczęście - uznała niania Ogg. - Słyszałaś, Esme?
Przynajmniej żywności nam nie braknie.
- Znalazłam też kosz z chlebem krasnoludów - dodała Magrat.
- Chociaż obawiam się, że spleśnieje.
- Na pewno nie, możesz mi wierzyć - uspokoiła ją niania Ogg.
- Chleb krasnoludów nigdy nie pleśnieje. No tak... - Usiadła. - Urządziłyśmy sobie całkiem miły piknik, prawda? Mamy ognisko... i wygodne miejsce do siedzenia i... Na pewno wielu biednych ludzi z takich okolic jak Howondaland i podobnych dałoby wiele, żeby w tej chwili znaleźć się na naszym miejscu...
- Jeśli nie przestaniesz być taka radosna, Gytho, to ci przyłożę w ucho! - zagroziła babcia Weatherwax.
- Jesteś pewna, że nie bierze cię przeziębienie? - zatroskała się niania.
- Właśnie wysycham. Od środka.
- Posłuchajcie, naprawdę mi przykro - zapewniła Magrat. - Przecież
powiedziałam, że przepraszam.
Co prawda nie całkiem wiedziała za co. Nie ona przecież wpadła na pomysł podróży łódką. Nie ona umieściła na rzece wodospad. A nawet ze swojego miejsca nie mogła go wcześniej zauważyć. Owszem, zamieniła łódkę w dynię, ale to przecież niechcący. Coś takiego mogło się zdarzyć każdemu.
- Udało mi się ocalić książki Dezyderaty - dodała.
- Co za szczęście - odetchnęła niania Ogg. - Teraz będziemy wiedziały, gdzie się zgubiłyśmy. |
Ostatnio zmieniony przez NianiaOgg dnia Czw 20:20, 14 Mar 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|