Forum www.chataczarownic.fora.pl Strona Główna www.chataczarownic.fora.pl
życie po życiu, ezoteryka
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wahunka

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.chataczarownic.fora.pl Strona Główna -> Śladami Brucea Moena
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
NianiaOgg
szeptucha ADMIN



Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 5860
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 9:52, 12 Mar 2013    Temat postu: Wahunka

Fragment "Podróży poza wszelką wątpliwość", B. Moena:

Wahunka i wspólne rzeczywistości alternatywne
Zaraz po przybyciu do Wirginii odbyłem z Rebeką rozmowę, w której pojawiło się zagadnienie
wspólnych rzeczywistości alternatywnych. Rebeka czytała artykuł Charlesa Tarta, naukowca
badającego tę kwestię, i wyjaśniła mi wszystko, opowiadając o jego doświadczeniach. Nasza
rozmowa była dla mnie czymś w rodzaju zarzucenia kotwicy po dopłynięciu do wyspy, którą
nazwałem Wahunka.
Tart badał dwóch studentów-wolontariuszy, którzy doskonale poddawali się hipnozie; czyli szybko
zapadali w głęboki trans. Na początku jeden z nich hipnotyzował drugiego, a potem drugi
hipnotyzował pierwszego. Hipnotyzowali się na przemian, póki obaj nie znaleźli się w głębokim
transie. Wtedy Tart sugerował scenę, do której obaj mieli wkroczyć. Co też robili.
W jednym z tych eksperymentów Tart zasugerował im piaszczystą plażę nad oceanem. Obaj
studenci stwierdzili, że znajdują się na plaży. Nie tylko wyobrażali sobie, że tam są, ale naprawdę
byli razem, na najprawdziwszej plaży nad oceanem. Jak sobie przypominam, widzieli, słyszeli i
wyczuwali się wzajemnie na tyle, że mogli razem pływać w wodzie, która dla nich była zupełnie
rzeczywista. Mówili, że pod stopami czują piasek. Podrzucali piłkę plażową. Ich zdaniem, byli na
plaży w odmiennej rzeczywistości, identycznej z ich światem fizycznym. To właśnie jest wspólna
rzeczywistość alternatywna.
Wyglądało to jak niewiarygodnie fascynujące, zabawne doświadczenie, natychmiast więc
rozpoczęliśmy rozmawiać o tym jak sami moglibyśmy dokonać tego eksperymentu na sobie
wzajemnie. Powiedziałem, że oboje moglibyśmy zacząć od wyobrażenia sobie czegoś, co istniało w
świecie niefizycznym, i to, cokolwiek by to było, mogłoby dać nam podstawy do stworzenia naszej
własnej, wspólnej rzeczywistości alternatywnej, podobnej do tej, jaką opisywali studenci Tarta.
– A co by to miało być? – zapytała Rebeka.
– Może duża pomarańczowa piłka? Coś wielkości piłki plażowej.
– Duża pomarańczowa piłka? Wy, inżynierowie i wasza żywa wyobraźnia!
– Od czegoś przecież trzeba zacząć! Jeśli chodzi tylko o to, żebyśmy oboje wyobrazili sobie to
samo, to czemu nie dużą pomarańczową piłkę? To będzie niewielka wspólna rzeczywistość
alternatywna, ale dobre i to na początek, zapewniam cię.
– A gdzie mamy ją zobaczyć?
– Stańmy jakiś metr od siebie i wyobraźmy ją sobie w powietrzu między nami.
Stanęliśmy naprzeciw siebie i spróbowaliśmy wyobrazić sobie dużą pomarańczową piłkę,
zawieszoną w powietrzu między nami. Wydało mi się, że widzę coś w tym rodzaju, ale przecież nie
mogła to być owa piłka! Nie wydarzyło się nic niezwykłego. Nie wkroczyliśmy wtedy w żadną
wspólną rzeczywistość alternatywną. Tak naprawdę to oboje zaczęliśmy się śmiać z głupoty całego
tego pomysłu i przestaliśmy się nim zajmować.
Kilka tygodni później powiedziałem Rebece o tym dziwacznym odczuciu, które nawiedzało mnie
od lat siedemdziesiątych, a które mogłem, według woli, jakby włączać i wyłączać. Trudno je
opisać. Kiedy chciałem je włączyć, czułem u podstawy czaszki, dokładnie tam, gdzie kończy się
kręgosłup, a zaczyna czaszka, coś w rodzaju łagodnej, elektrycznej, bliżej nieokreślonej kuli
czegoś. Nie miałem pojęcia, co to mogło być ani do czego mogło służyć, ale od samego początku
byłem ciekaw tego zjawiska.
Rebeka potrafiła świetnie wyczuwać najróżniejsze stany świadomości,
pomyślałem więc, że mogłaby mi pomóc rzucić na to jakieś światło.
– Czy możesz poczuć to w tej chwili? – zapytała.
– Pewnie, muszę tylko zamknąć oczy i wyczuć ten punkt u podstawy czaszki.
– No to już, włącz to, a ja zobaczę co się z tym da zrobić.
Rebeka zamknęła oczy i odetchnęła głęboko. Ja również zamknąłem oczy i starałem się poczuć
owo delikatne elektryczne wrażenie. Kiedy mi się to udało i skupiłem się na nim, dziwne poczucie
zintensyfikowało się, jak zwykle.
– Hmm... zostałam wyrzucona w tunel! – odezwała się Rebeka.
Otworzyłem oczy i wyłączyłem dziwne uczucie.
– Nic ci nie jest? – zapytałem trochę zaniepokojony.
– Chyba nie. Spróbujmy jeszcze raz. Znów zamknąłem oczy, skupiłem się na owym uczuciu i znów
je zintensyfikowałem.
– Znów jestem w tunelu, poruszam się bardzo szybko – powiedziała. – Nie przerywaj jeszcze przez
jakiś czas.
Nagle, ja również ujrzałem przesuwające się szybko ściany tunelu, szerokiego na jakieś dwa metry.
Miały niejednolitą, ziarnistą powierzchnię i mknęły tak szybko, że nie mogłem dostrzec żadnych
szczegółów.
– Ja też jestem w tunelu!
– Mój tunel właśnie skręcił w dół i w prawo – poinformowała mnie Rebeka.
Mój zrobił to samo jeszcze zanim zdążyła wypowiedzieć do końca te słowa. Wciąż byłem skupiony
na moim dziwnym wrażeniu i jednocześnie patrzyłem na śmigające po moich bokach ściany tunelu.
Potem mój tunel skręcił w górę pod kątem 90°, a ja nadal w nim tkwiłem, automatycznie podążając
wraz z nim.
– Czy ty też właśnie skręciłaś ostro w górę? – zapytałem.
– Tak! – i po kilku sekundach dodała – Ściany się zmieniły, mają teraz coś w rodzaju wzoru, jakby
były zrobione z cegieł.
– Moje też!
Wciąż pędziliśmy tunelem, aż przestałem odczuwać owo dziwne wrażenie. Jak tylko ponownie
skupiłem się na nim, uczucie pędu przez tunel powróciło. Przebywaliśmy w nim jeszcze przez
jakieś pięć minut, lecz potem nie potrafiłem już znów przywołać tego uczucia, więc zatrzymaliśmy
się.
Kilka tygodni później siedzieliśmy sobie w gorącej kąpieli. Zbliżała się północ, na ciemnym niebie
świeciły jasno gwiazdy.
– Bruce – odezwała się Rebeka – spróbujemy jeszcze raz, to znaczy, mam na myśli to twoje dziwne
uczucie w karku.
– Dobrze – zgodziłem się. – Wiesz co, chyba powinienem jakoś to nazwać, bo znudziło mi się
wciąż to nazywać “to dziwne uczucie u podstawy czaszki".
– A masz już jakąś nazwę?
– Może “Wahunka"? – nazwa po prostu pojawiła mi się w głowie.
– Wa... co?
– Wahunka.
– Dobrze, czemu nie Wahunka! – roześmiała się.
Zamknąłem oczy, skupiłem się na Wahunce i poczułem jak rośnie i intensyfikuje się wrażenie
owego czegoś u podstawy czaszki. W ciągu piętnastu czy dwudziestu sekund, z rozmiaru mniej
więcej winogrona, urosło do rozmiarów piłki tenisowej, i zmieniło się. Nie czułem już łagodnego,
delikatnego wrażenia elektryczności, lecz raczej silny uścisk. Potem ujrzałem coś co leciało na
mnie z góry. Widziałem to moimi niefizycznymi oczyma. Olbrzymia, pomarańczowa kula pojawiła się nagle, nie wiadomo skąd, uderzyła bezgłośnie w wodę i pomknęła dalej, przez dno, ku środkowi Ziemi. Kiedy ponownie zdołałem otworzyć moje fizyczne oczy, okazało się, że Rebeka już dawno
otworzyła swoje.
– Widziałaś to, co ja? – zapytałem.
– Jeśli widziałeś ogromną pomarańczową kulę, coś w rodzaju pomarańczy wielkości piłki plażowej,
to owszem, widziałam to! – odparła.
– Ja też!
Wybuchnęliśmy szaleńczym śmiechem zdawszy sobie sprawę z tego, że właśnie wyszło nam małe,
zapomniane już ćwiczenie, które próbowaliśmy zrobić kilka tygodni wcześniej. Pojawiła się
pomarańczowa kula, co prawda nie całkiem taka, jaką sobie wyobrażałem wtedy, nie stała w
miejscu w powietrzu między nami, lecz spadła z nieba niczym kamień. Kiedy w końcu
zapanowaliśmy nad sobą, wróciłem do Wahunki.
– Jestem z powrotem w tunelu – oświadczyła Rebeka.
– Ja też!
Co dziesięć lub dwadzieścia sekund jedno z nas opisywało jak najzwięźlej co widzi. Tunel zmienił
kierunek, strukturę, barwę i wzór. Potem w ogóle z niego wyszedłem i znalazłem się w niewielkim
pokoju. Był to bardzo wyrazisty, kolorowy obraz pokoju wielkości mniej więcej trzydziestu metrów
kwadratowych, z tak wysoko położonym sufitem, że nie byłem w stanie go dojrzeć. Pod przeciwną
ścianą, twarzą do niej, stała kobieta, której nie znałem. Zrobiłem kilka kroków w lewo, żeby móc
lepiej jej się przyjrzeć.
– Jestem w pokoju. Widzę jakąś kobietę. Stoi twarzą do ściany, w odległości jakiegoś metra od niej
– poinformowałem Rebekę.
– Ja też jestem w pokoju. Stoję pod ścianą, patrzę w górę na światło rozświetlające cały pokój –
odparła Rebeka.
– Na lewe ramię kobiety pada promień światła – opisywałem dalej. Ujrzałem jak kobieta odwraca
głowę, jakby chcąc spojrzeć na swoje lewe ramię, a potem z powrotem zwraca wzrok ku górze, ku
źródłu światła.
– Tak, światło pada na moje lewe ramię. Kobieta odwróciła głowę i zatrzymała wzrok dokładnie na
mnie.
– Czy to ty stoisz w rogu pokoju?
– Tak – pomachałem do niej niefizyczną ręką. – Ten w kącie to ja i macham do ciebie!
– Ja też tu stoję i też macham do ciebie! – odparła.
– Czy przed tobą jest kominek? Stąd wygląda to właśnie jak kominek.
Niefizyczną Rebeka uklękła, spojrzała na kominek, a potem, wciąż na klęczkach, zaczęła iść w jego
kierunku.
– Nie, to nie kominek. To raczej jakiś inny tunel – powiedziała, weszła do środka i zniknęła w nim.
Podszedłem bliżej, opadłem na kolana i wczołgałem się za nią do środka. Kiedy wyszedłem po
drugiej stronie, okazało się, że znajduję się wysoko w powietrzu i spoglądam w dół na przepiękny,
okrągły, głęboki, błękitny staw. Otaczała go kompletna ciemność. Z mojego punktu
obserwacyjnego, jakieś sto metrów nad stawem, wyraźnie widziałem metalowy pierścień o średnicy
mniej więcej pięćdziesięciu metrów. Tuż nad powierzchnię wody wystawało około dwudziestu
niewielkich, złotawych rurek, rozmieszczonych po okręgu w jednakowej odległości od siebie.
– Jak daleko jesteś od stawu? – zapytałem.
– Tuż nad powierzchnią wody. Widzę cały staw i coś w rodzaju małych rurek, które wystają z wody.
– Chyba jestem trochę wyżej niż ty. Widzę staw i całkiem sporą przestrzeń wokół niego; jest
zupełnie czarna.
Ze wszystkich rurek wystrzeliły jednocześnie maleńkie płomyczki, niczym płomienie świec.
Rozpłynęły się ku brzegom stawu i stawały się coraz większe, aż osiągnęły wielkość mniej więcej
półtora metra. W punkcie styku z rurkami płomienie były szerokie, a ku górze zwężały się i
kończyły delikatnym języczkiem ognia. U podstawy były na tyle szerokie, że niemal stykały się ze
sobą. Były kolorowe, jak płomienie świec, żywo czerwone, żółte i pomarańczowe, porywająco
piękne na tle głębokiego błękitu wody. Patrząc na płomienie uświadomiłem sobie, że widzę obraz
do złudzenie przypominający doskonały kwiat lotosu.
– Płomienie na stawie wyglądają jak kwiat lotosu – usłyszałem głos Rebeki.
Potem płomienie uleciały w górę w jednym rozbłysku światła. Znad stawu uniosła się kolumna
pięknych płomyków wielkości płatków kwiatu, przeleciała błyskiem obok mnie i strzeliła w górę
jak daleko okiem sięgnąć.
– Czy ty też widzisz kolumnę płomyków unoszącą się ze stawu? – zapytałem.
– Piękne, prawda? – odparła Rebeka.
Zawisłem w powietrzu, obserwując ścianę płomyków, póki nie przestałem czuć Wahunki. Wtedy
cały obraz zniknął. Otworzywszy moje fizyczne oczy, zdałem sobie sprawę, że Rebeka swoje ma
wciąż zamknięte. Nie odzywałem się póki ich nie otworzyła.
– Co to było? – zapytałem niecierpliwie.
– Powiedziałabym, że znajdowaliśmy się we wspólnej rzeczywistości alternatywnej – brzmiała jej
odpowiedź.
Musieliśmy porównywać notatki chyba przez jakieś pół godziny, opowiadając sobie co każde z nas
widziało i czuło. To było tak niezwykłe, ciekawe doświadczenie, że oboje jeszcze przez długi czas
razem badaliśmy wspólne rzeczywistości alternatywne. Wahunka stała się czymś w rodzaju gry. Dla
uczczenia badań Charliego Tarta i gorącej kąpieli, kiedy to po raz pierwszy doświadczyliśmy
wspólnej rzeczywistości alternatywnej, nazwaliśmy ową grę “Zmodyfikowaną gorącą kąpielą
Charliego". Grałem w nią z dwoma bądź nawet ośmioma osobami jednocześnie. Zasady
“Zmodyfikowanej gorącej kąpieli Charliego" są proste. Każdy uczestnik odpręża się i zamyka oczy.
Włączam Wahunkę i czekam aż osiągnie swą pełną moc. Wtedy wszyscy po kolei opisują, możliwie
jak najzwięźlej, wszystkie doznawane wrażenia. W ciągu pięciu minut od rozpoczęcia gry wszyscy
znajdują się we wspólnej rzeczywistości alternatywnej. Czasami są to fantastyczne, surrealistyczne
sceny, takie jak ów staw i kolumna płomieni. Czasami przed naszymi oczami rozwija się cała
opowieść, niby scena z odległej przeszłości.
Istnieją jednak pewne efekty uboczne, kiedy eksperymentuje się z Wahunka, nic poważnego, po
prostu efekty uboczne. Pewnego dnia przygotowywałem właśnie mój ulubiony sos do spaghetti.
Jest to jedna z niewielu potraw w moim repertuarze kulinarnym, które naprawdę potrafię zrobić.
Kiedy sos zaczął się gotować, pomyślałem czy też Wahunka w jakiś sposób mogłaby na niego
wpłynąć. Nie zastanawiając się wiele, włączyłem ją i poczekałem aż urośnie w siłę. Czułem się
cokolwiek głupio, kiedy tak stałem nad garnkiem, mieszałem jego zawartość wielką drewnianą
łychą i myślałem, że stosuję energię Wahunki do gotowania zwykłego sosu do spaghetti, ale
przecież po to są eksperymenty, żeby się przekonać co się stanie. Minęło jakieś trzydzieści sekund,
kiedy zadzwonił telefon.
– Bruce, tu Rebeka, co ty robisz? – posłyszałem w jej głosie lekką irytację.
– Mój sławny sos do spaghetti, a co?
– I coś jeszcze? – zniecierpliwiła się.
– Ee... wiem, że to zabrzmi głupio, ale próbuję skupić Wahunkę w sosie – odpowiedziałem niepewnie.
– Tak myślałam!
– A co, co się stało? – zapytałem.
– Jestem w Instytucie, mam właśnie sesję. Siedzę przy konsolecie i monitoruję dźwięki Hemi-Sync.
Mam towarzyszyć tej kobiecie i pomagać jej w odkrywaniu.
– No?
– No i nagle coś mnie wepchnęło do tunelu. Ściany mkną obok mnie z taką prędkością, że zaledwie
mogę jeszcze myśleć o moich obowiązkach!
– A ja właśnie koncentrowałem się na Wahunce w moim sosie!
– Właśnie, ta sesja zajmie mi jeszcze jakieś trzy kwadranse. Czy mógłbyś przestać
eksperymentować ze swoim sosem póki tu nie skończę, a potem jeszcze dać mi czas na dojazd do
domu?
– Jasne! Wybacz, ale nie zdawałem sobie sprawy, że Wahunka będzie działała na odległość
piętnastu kilometrów.
– No cóż, teraz wiemy o tym oboje. Muszę wracać na sesję, porozmawiamy później.
Rebeka rozłączyła się, a ja wróciłem do mieszania sosu, tym razem bez Wahunki. Od tego czasu
jestem ostrożniejszy z eksperymentowaniem z Wahunka; robię to tylko razem z Rebeką lub
zawiadamiam ją o tym wcześniej. Wtedy po raz pierwszy Wahunka wywarła aż taki efekt na
odległość. Nauczyłem się, że praca z tego typu energetycznymi “zabawkami" wymaga
odpowiedzialności.
Nasze eksperymenty z Wahunka były czymś w rodzaju ćwiczenia jednego rodzaju mięśnia.
Przekonałem się, że mogę używać tego mięśnia jako narzędzia w badaniu Życia po Śmierci. Często
zdarza się tak, że przygotowawszy się do dokonania odzyskania lub zwyczajnego badania, włączani
go po prostu, co w ogromnym stopniu wyczula postrzeganie rzeczywistości niefizycznych.
Podobnie jak punkt Shee-una opisany w Podróżach w Nieznane, stal się on narzędziem
badawczym. Nie wiem tylko dokładnie skąd wziąłem owo narzędzie. Czuję po prostu, że Wahunka
jest czymś naturalnym, co wszyscy posiadamy; ja zwyczajnie miałem szczęście i zauważyłem ją.
Podobnie jak rzadko używany mięsień, u większości ludzi Wahunka jest bardzo słaba.
Podejrzewam, że kiedy rozwijałem umiejętności postrzegania rzeczywistości niefizycznych,
nieświadomie ćwiczyłem ów “mięsień". Osiągnąwszy pewien poziom siły, zacząłem zauważać jego
obecność. Możliwe, że ci z was, którzy również znajdują się na tej ścieżce, zauważyli u siebie coś
podobnego. Niektórzy z was mogli zauważyć lekkie, jakby elektryczne wrażenie nacisku u
podstawy czaszki. Sądzę, że ci z was, którzy wybrali się w odkrywczą podróż poza granice świata
fizycznego, mogą któregoś dnia doświadczyć owego dziwnego uczucia, które opisuję. Jeśli tak się
stanie, to zachęcam was do poeksperymentowania. Znajdź sobie kogoś, z kim będziesz mógł
pracować, kogoś, kto nie pomyśli, że już ci całkiem odbiło, i wypróbujcie oboje Zmodyfikowaną
Gorącą Kąpiel Charliego. Jeśli okaże się, że oboje choćby w najmniejszym stopniu
doświadczyliście wspólnej odmiennej rzeczywistości, to będzie to znaczyło, że odkryliście wyspę
Wahunki leżącą daleko poza horyzontem świata fizycznego, na oceanie Życia po Śmierci.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NianiaOgg
szeptucha ADMIN



Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 5860
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 9:53, 12 Mar 2013    Temat postu: ciąg dalszy

Fragment książki "Podróż poza wszelką wątpliwość" B.Moena
Medytacja na finansowej poduszce
Trener (niefizyczny) wielokrotnie sugerował, żebym medytował częściej. Nie wyskakiwałem z łóżka codziennie
rano przed pracą i nie medytowałem, co jest znakiem braku samodyscypliny. Miałem do roboty
inne rzeczy. Byłem zbyt zmęczony, zbyt głodny... zawsze coś było. W końcu, pewnego sobotniego
ranka skończyły mi się wymówki. Niechętnie zwlokłem się z łóżka, założyłem szlafrok i ziewając,
poszedłem do salonu, gdzie stał mój ulubiony fotel na biegunach. Usiadłem i zamknąłem oczy.
– Dziękuję, Bruce – usłyszałem w umyśle głos Trenera.
Z medytacją miałem do czynienia tylko we wczesnych latach siedemdziesiątych, a była to
Medytacja Transcendentalna. Wtedy medytowałem w ten sposób przez prawie pół roku,
dwadzieścia minut codziennie rano i wieczorem. Szybko przypomniałem sobie moją ówczesną
mantrę i zacząłem ją powtarzać.
– Ta metoda jest w porządku, ale mam pewną sugestię – odezwał się Trener. – Może byś po prostu
włączył Wahunkę? Po prostu poczuj ten punkt u podstawy czaszki, który odkryłeś wtedy.
Szybko odszukałem ten punkt i czekałem aż Wahunka nabierze mocy. Kiedy już odczuwałem ją
bardzo intensywnie, znów posłyszałem głos Trenera.
– Dobrze – stwierdził. – A teraz niech to uczucie zejdzie niżej wzdłuż twojego kręgosłupa i niech
tam też się wzmocni.
Nigdy wcześniej tego nie robiłem. Byłem więc trochę zdziwiony, kiedy naprawdę poczułem
Wahunkę sunącą wzdłuż kręgosłupa. Jak zasugerował Trener, poczekałem aż jej moc wzrośnie.
– Dobrze, bardzo dobrze. A teraz rozszerz to uczucie poza swoje ciało.
To było coś zupełnie nowego. W przeszłości zamierzałem projektować energię Wahunki, żeby wraz
z innymi spróbować Zmodyfikowanej Gorącej Kąpieli Charliego. Lecz nigdy nawet nie
pomyślałem, że mogę spróbować wyjść energią Wahunki poza moje ciało.
– Jesteś pewien, że to możliwe, Trenerze? – zapytałem.
– Po prostu wyraź zamiar poczucia jej w przestrzeni otaczającej twoje fizyczne ciało i zobacz co się
stanie.
Szukając po omacku w powietrzu wokół mego karku, próbowałem poczuć Wahunkę.
– Masz rację! Czuję ją w powietrzu! Mam wrażenie, że ma chyba jakieś dwa, trzy centymetry
grubości. Czuję ją nawet dalej w powietrzu i wzdłuż kręgosłupa. Naprawdę ją czuję! To
zdumiewające!
– A teraz spróbuj ją poczuć jeszcze trochę dalej od ciała.
Co u licha, pomyślałem sobie, czemu by nie sprawdzić jak daleko mogę ją poczuć! I zacząłem
próbować wyczuć ją jeszcze dalej.
– Zdumiewające, czuję ją w odległości co najmniej trzydziestu centymetrów!
– Spróbuj jeszcze dalej.
Po niedługim czasie czułem Wahunkę jako przestrzeń w kształcie jajka rozciągającą się na
przynajmniej metr we wszystkich kierunkach.
– Bardzo dobrze, Bruce. Rozciągnijmy ją jeszcze dalej. Zobacz jak daleko możesz ją poczuć.
Jajowaty kształt wokół mnie zaczął się powiększać. Poczułem ściany mojego mieszkania, kiedy
jego powierzchnia przeszła przez nie.
– To niesamowite! Właśnie poczułem ściany budynku!
Powierzchnia sferycznego kształtu wciąż się rozszerzała. Czułem budynek, ludzi i nowe samochody
zaparkowane w punkcie sprzedaży pół kilometra od miejsca, gdzie siedziałem. A kula świadomości
wciąż się powiększała. Brzmi to niewiarygodnie, ale wkrótce poczułem, że w jej wnętrzu znalazła
się cała Ziemia. Właśnie zdumiewałem się wspaniałym poczuwaniem całej planety wewnątrz mojej
sfery, gdy poczułem, jak jej powierzchnia przechodzi przez Księżyc. Wyglądało to, jakby ktoś
nieustannie nadmuchiwał mydlaną bańkę. Kiedy powierzchnia kuli mojej bańki mydlanej
wydostała się z drugiej strony Księżyca, ten również był teraz w jej wnętrzu. To samo stało się ze
Słońcem i innymi planetami, kiedy objęła je kula Wahunki. Mogłem wtedy wskazać każdą planetę i
nazwać ją. A kula wciąż się rozszerzała.
– Kula będzie się rozszerzać dalej, a ja chciałbym, żebyś jednocześnie pomyślał o czymś, czego
pragniesz – poczułem słowa Trenera.
Wtedy poczułem gniew, który towarzyszył mi od kilku dni, gniew na to, że jestem biedny. Od
miesięcy pracowałem dorywczo i męczyło mnie już zamartwianie się skąd wezmę pieniądze w
następnym miesiącu. Poczułem pragnienie posiadania wystarczającej ilości pieniędzy, aby móc się
przestać o to martwić.
– Chcę wielką poduszkę – pomyślałem na głos. Niemal natychmiast przed oczami mojego umysłu
pojawiła się wielka poducha, unosząca się w powietrzu.
– A dokładnie – poprawiłem się. – Chcę wielką finansową poduszkę. Powiedzmy jakieś 10.000
dolarów; tego właśnie pragnę, finansowej poduszki wartej 10.000 dolarów.
– W porządku, poczuj to pragnienie w sobie, tak jak czułeś Wahunkę. Sprawdź gdzie to pragnienie
umiejscowiło się w tobie – polecił Trener.
Zdumiony, stwierdziłem, że naprawdę czuję to pragnienie wewnątrz mego ciała.
– Dobrze. A teraz niech to pragnienie rozejdzie się na zewnątrz, tak jak Wahunka. Niech połączy się
z rozszerzającą się energią Wahunki.
Jak powiedział Trener, połączyłem pragnienie posiadania dziesięciu tysięcy dolarów z rosnącą kulą
Wahunki.
– Zwróć uwagę na to, jak postrzegasz powierzchnię kuli swego pragnienia – zasugerował Trener.
Jej powierzchnia napotkała na swej drodze obiekty, podobnie jak to było w przypadku Wahunki.
Lecz tym razem wrażenie było inne. Co jakiś czas coś pojawiało się na drodze kuli pragnienia i
rezonowało z niej. Obiekt mógł odegrać jakąś rolę w spełnieniu się mojego pragnienia posiadania
finansowego zabezpieczenia. Kiedy się to działo, czułem, jak energia obiektu zwraca się w
kierunku środka kuli i przyspiesza swój bieg. Tylko te obiekty, które rezonowały z moim
pragnieniem zachowywały się w ten sposób i tylko one przyspieszały swój bieg w kierunku środka
kuli, gdzie siedziałem. Wiedziałem, że kiedy kula mego pragnienia rozszerzała się coraz bardziej,
wszystko, czego dotknęła, a co miało przyczynić się do spełnienia tego pragnienia, będzie kierować
się ku jej środkowi. Wiedziałem, że w środku owej kuli pragnienia... byłem ja sam.
– Bardzo dobrze, Bruce, cieszę się, że zrozumiałeś! A teraz odpręż się, a obie kule niech jeszcze
przez chwilę się rozszerzają. Kiedy poczujesz, że ten proces dobiegł końca, możesz zakończyć
medytację i zabrać się do swojej pracy.

Stopniowo traciłem kontakt ze świadomością powierzchni obu kuł. Domyśliłem się, że oznaczało
to, iż proces dobiegł końca, wstałem więc i zrobiłem sobie na śniadanie pełną miskę płatków z
mlekiem.
W niedzielę rano postanowiłem sprawdzić ogłoszenia o pracy. Lubiłem niewymiarowy czas pracy,
ale uporządkowanie moich finansów stawało się prawdziwą koniecznością. Jedno z ogłoszeń
wydało mi się ciekawe. Zamieściła je firma, w której pracował jeden z moich przyjaciół. Parę
godzin później przyjaciel ten zadzwonił do mnie, żeby mi powiedzieć gdzie tego wieczoru spotka
się nasza grupa.
– A przy okazji, widziałem w dzisiejszej gazecie wasze ogłoszenie.
– Jakie ogłoszenie? Nie dawałem żadnego ogłoszenia. To musiał być ktoś inny. Ale szukałem kogoś
na prace zlecone. Jesteś zainteresowany? – zapytał mój przyjaciel.
W ciągu czterech dni podpisałem kontrakt z firmą, w której pracował. Zapłata za zlecenie wyniosła
dokładnie 10.000 dolarów. Moje zdumienie przeszło wszelkie pojęcie! Od tamtego sobotniego
poranka, kiedy to skończyły mi się wymówki, przytrafiają mi się same dobre rzeczy. Wciąż nie
medytuję tak często, jak powinienem, ale kiedy to robię, rezultaty są zdumiewające. Wątpiłem w to,
że wszechświat zaspokaja nasze potrzeby. Teraz przestałem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.chataczarownic.fora.pl Strona Główna -> Śladami Brucea Moena Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin